Uderzył po raz kolejny spychając maszynę wprost na drzewo.Dziewczyna wciąż kontaktowała ze światem,choć jej cierpienie było na najwyższym poziomie.Nie czuła prawej nogi,z jej czoła sączyła się czerwona ciecz.Ból głowy był nie do wytrzymania a łzy spływały po poranionych policzkach 19-latki.
Zebrała w sobie wszystkie siły i mocnym ruchem otworzyła zgniecione drzwi.Wyswobodziła się z pasów i przeczołgała na zewnątrz.
Dziewczyna z wielkim trudem łapała powietrze do płuc.W tym samym czasie gdy szatynka uwolniła się z białego samochodu wyszedł chłopak.Ruszył żwawym krokiem do dziewczyny i spojrzał na nią z chytrym uśmiechem.
-Proszę-szepnęła płaczliwym głosem.
Blondyn się tylko zaśmiał i wyciągnął za paska pistolet.
Wycelował w nim w stronę Jaz,która dławiła się własnymi łzami.
-Proszę
Dziewczyna spuściła głowę...nie wiedziała co czuje czy bardziej wstyd ,że musi prosić o życie czy obrzydzenie do postaci stojącej przed nią.
-Tym razem daruje-powiedział.
Chłopak odsunął się i odwrócił w stronę swojego auta.
Tuż przed maszyną odwrócił się i strzelił prosto w zbiornik paliwa na skutek czego pojazd zaczął płonąć.
Dziewczyna ze strachem starał się szybko odsunąć lecz nie minęła chwilą gdy pojazd wybuchł.
Na skutek czego bezwładne już ciało szatynki znalazło się w rowie.
Chłopak ostatni raz spojrzał na resztki pojazdu i z uśmiechem wsiadł do swojego Volvo.
Chwycił za komórkę i wykręcił znany już numer.
-Halo ?
-Sprawa załatwiona..
-Idealnie...dziewczyna żyje ?
-Tak ale gwarantuje ,że nie będzie tak jak przedtem.
-Spisałeś się
Rozmówca rozłączył się i rzucił telefon na siedzenie odpalając a następnie odjechał...
JAZMYN POV
Słyszałam głosy choć jakby nikt nic nie mówił.Czułam obecność wielu osób lecz nikogo nie widziałam.
Próbowałam otworzyć oczy,poruszyć ręką niestety nic z tego.Chciałam dać komuś znać ,że nic mi nie jest lecz nie mogłam.
Głosy wydawały się coraz wyraźniejsze a krew zaczęła dopływać do moich kończyn.
-Jak ona się czuje ? -usłyszałam potężny męski głos.
-Dobrze,choć jeszcze się nie obudziła-tym razem głos był wysoki i z pewnością należał do kobiety.
-Ile to jeszcze będzie trwać ? Minęły już 3 miesiące a po obecności mojej córki nie widać śladu !
Warknął mężczyzna.
Jak to 3 miesiące ?? Cały czas czułam się inaczej ale nigdy bym nie powiedziała ,że nie ma mnie wśród żywych.Po słowach faceta inaczej...mojego ojca bo użył rzeczownika "córka" czyli znaczy ,że jest moją rodziną.
-Jej organizm musi się zregenerować.Nic nie można na siłę aby nie wystąpiły skutki uboczne.
Następnie nic już nie słyszałam...tak jakby wszystko dokoła mnie znikło.Żadnych szmerów,głosów,obecność innych.Tak jakbym byłą sama w jakieś otchłani...czułam się jakbym była pomiędzy życiem a śmiercią...
Nie ja jestem pomiędzy życiem a śmiercią...
Poczułam delikatne mrowienie ręki.Nienawidziłam tego uczucia..podniosłam delikatnie rękę a uczucie zniknęło...
Po chwili poczułam jak moje powieki się unoszą a światło w pomieszczeniu razi moje delikatne oczy.Jęk wydobył się z moich ust.Po chwili jasne światło zastąpiły kolorowe kropki i zawrót głowy.
Lecz i one po chwili minęły.Podparła się łokciami choć nadal czułam ból...
Rozejrzałam się delikatnie po pokoju ,nic nie było mi w nim znajome..
Nagle usłyszałam skrzypnięcie drzwi.Odwróciłam głowę w ich kierunku aby po chwili napotkać wysoką blondynkę.Jej oczy spoczęły na mnie a usta delikatnie się uchylił.
-Doktorze !-krzyknęła
Zanim cokolwiek zdołałam wydobyć z ust jej już nie było w pomieszczeniu.
Odwróciłam głowę w kierunku okna,próbowałam sobie coś przypomnieć lecz nic...kompletna pustka.
Usłyszałam kroki a swój wzrok przeniosłam ponownie na drzwi.
Stała w nich ta sama blondynka a obok niej starsza kobieta,która od razu do mnie podeszła.
Złapała moją głowę i zaczęła nią dziwnie poruszając po chwili oślepiła mnie jakąś latarką na co jęk wydobył się z moich ust.
-Jak się nazywasz ?-zapytała
-Jazmyn... -pustka
-Co się stało ? -ponownie zadała pytanie z niepokojem
-Nie pamiętam jak się nazywam -szepnęłam.
-Och nie,nie -mówiła bardziej do siebie.
-Co się stało ?
-Emmo podaj pacjentce wody-wskazała na kobietę przy drzwiach.
Szybko podeszła do jakiegoś stolika i nalała w kupek przezroczystej cieczy.
Podeszłą do mnie i podała napój.Podziękowałam jej skinieniem głowy i przechyliłam naczynie.
Pierwsze krople spoczęły w moim przełyku a gardło zaczęło mnie dziwnie piec.
Zaczęłam mocno kasłać nie dając rady przestać.Łzy uformowały się w kącikach moich ust a płuca zaczęły boleć.
Gdy mój oddech się unormował spojrzałam na kobietę.
-Nie martw się.
Odłożyłam kubek i ponownie na nią spojrzałam.
-Jestem Doktor Havin i jestem twoim lekarzem prowadzącym -wyciągnęła dłoń którą uścisnęłam
-TY za to nazywasz się Jazmyn Barbara Palvin i miałaś wypadek na skutek którego można rzec ,że straciłaś pamięć.Nie martw się ona wróci ale tera zbędzie ci trudno.Trafiłaś do nas w poważnym stanie,każdy był pewien ,że nie przeżyjesz.Byłaś w śpiączce 4 miesiące..może to nie tak długo ale twój organizm tyle potrzebował najwyraźniej.W razie pytań i jakiś problemów tu masz przycisk-wskazała na pilot z wielkim czerwonym guzikiem.-Pielęgniarka albo ja szybko przyjdziemy.
Skinęłam głową a moje powieki zaczęły opadać.
-Odpocznij -rzekła i skierowała się do wyjścia.
-Ale przecież dopiero się obudziłam.
-Twój organizm potrzebuje dużo odpoczynku tak samo jak twój umysł.
Wyszłam....
Wyszła zostawiając mnie z pustką w głowie....
~*~
Może i krótki ale nie będe się rozpisywać aby trochę tych rozdziałów było co nie ?
Mam na nadzieję ,że nie ma błędów a jak są to przepraszam :(
Czekam na wasze opinię i dziękuję za poprzednie.
Prosze nie osądzajcie mojego opowiadania po prologu...poczekajcie na te kilka rozdziałów i dopiero wtedy coś piszcie.
Justin nie jest tu Bad tylko tyle ,że ćpa ale to się zmieni...
<3 Będe czytać
OdpowiedzUsuńŚwietna fabuła oraz bohaterowie .. już mi się podoba.Opowiadanie cudowne ... a i już uwielbiam twój sposób pisania, bardzo mnie zaciekawiłaś i już czekam na kolejne rozdziały :P xd
OdpowiedzUsuńcudo i czekam na next
OdpowiedzUsuńŚwietny jest, czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńFajne jest, czekam na kolejny! ;)
OdpowiedzUsuń